Wędrowałam przez góry myśląc o przyszłości i o minionym życiu.
- Gdybym mogła cofnąć czas nie złamałabyś łapki- mówiłam do mojej naburmuszonej wiewiórki Lucy
- Ale podobno to dla ciebie to nie problem że wybrałam własną drogę.
Zatrzymałam się. Zobaczyłam płynącą wodę. Wyglądała na czystą.
- Przemyję Ci rany- wiewiórka chyba jednak się ucieszyła, że nie zgłębiałam starych legend tylko leczyłam rany.
- Nie wiem czy powinnaś chodzić.Lepiej jeszcze nie. Może wreszcie zatrzymamy się gdzieś na dłużej niż 3 tygodnie.
Noc spędziłam w dolinie górskiej słysząc w myślach:
"Nie nadajesz się do tego", "...dlatego musisz to zrobić", "Nie martw się ona cię nie opuści ja też". Później jeszcze starsze głosy: "..wilczyca posiadła moc podróży w czasie", "to co słyszałaś o podróży w czasie to tylko legenda", "W legendzie jest ziarno prawdy. Możesz posiąść moc podróży w czasie".
Zamknęłam oczy.Wiedziałam co teraz zobaczę.
Jaskinia. On. Strzały. Ciemność. Krew. Łzy. Cienie. Jego ostatnie słowa "uciekaj, bądź sobą i nie przejmuj się legendą".
Najgorsze co widziałam w życiu powtarza się co noc.Wstałam zaczęłam uciekać. Rano byłam przy jakimś lesie. Zobaczyłam panterę z krwawiącym ogonem. Opatrzyłam ją.
- Kim jesteś?- prawie podskoczyłam.
- Waderą bez watahy z małym talentem lekarskim i wiewiórką, jedyną przyjaciółką.- nie miałam powodu do kłamstwa.Jeśli mnie uwięzi może przestanę mieć wizje.
- Ja jestem Magica alpha tej watahy. A to mój towarzysz Diego.Dołączysz do nas?.
- Charlotte. Tak. Mogę być lekarką?
-Tak - Magica uśmiechnęła się, ja też.
Wreszcie znalazłam watahę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz