Muzyka

wtorek, 22 kwietnia 2014

Od Wenus c.d Złoty kompas


Rano obudziłam się z wielkim bólem kręgosłupa. Bardzo trudno było mi się poruszać. Nie wiem co mi było. Zaczęłam się przeciągać i biegać w kółko. Ćwiczyłam tak przez pełną godzinę. Ból powoli ustępował. Starałam się jak najszybciej wyruszyć. Spakowałam swoje rzeczy i władowałam je na grzbiet Szatana skubiącego trawę. Dzisiaj był bardzo wesoły. Może to zapowiadało dobrą pogodę? Jego dobry humor wpłynął też na mnie. Wyjrzałam z mojej kryjówki i rozejrzałam się czy nikt nas nie śledzi. Pusto. Powoli wyszłam a za mną luzem szedł mój wierzchowiec. Dzień zapowiadał się piękny. I dobrze. Nie miałam zamiaru łazić w deszczu. Szliśmy wysokim klifem. Gdy znalazłam się na skraju zobaczyłam ludzkie miasto. Wiedziałam że tu będzie. Było narysowane na mapie którą dał mi Trevlight. Było to bardzo obszerne miasto. Nie miałam czasu na to by go okrążać. Nie mogłam też iść sobie przez środek bo ludzie by mnie zabili. Nie wiedziałam co zrobić. W pewnej chwili wpadłam na pomysł. Zamienić się w człowieka! Wtedy bezpiecznie przejdę przez miasto. Miałam księgę zaklęć którą wzięłam i zaczęłam w niej szperać szukając zaklęcia przemiany. Było na końcu księgi. Szybko je wymówiłam. Białe dymki zaczęły krążyć wokół mnie tworząc bardzo jasne światło. Niebawem zaczęły znikać. Poczułam jakąś różnicę. Przestraszyłam się. Starałam się znaleźć jakiś strumyk by móc się przejrzeć. Szatan parskał na mój nowy wygląd. Parskał radośnie. Może nie było tak źle. Znalazłam płynącą niedaleko rzekę. Spojrzałam na swoje odbicie. Miałam spięte w kucyki białe włosy,niebiesko-czarną tunikę,czarne rękawiczki i bryczesy:
Nie było źle,było wręcz wspaniale. Schowałam księgę i powiedziałam do Szatana:
-Przeprowadzisz mnie przez miasto?
Konik parsknął radośnie potrząsając łbem do przodu jakby mówił „tak”. Wsiadłam na dość wysokiego konika i ruszyłam do przodu. Byłam już tak blisko bramy wjazdowej,serce waliło mi jak młot. Wjechałam na grzbiecie łaciatego czworonoga do tej osady. Poczułam zapach gotowanych potraw,usłyszałam wesołe krzyki bawiących się dzieci i zobaczyłam tętniące życiem miasteczko. Było tam ślicznie. Na drodze czysto a ludzie zadbani. Widać że mają tu dobrego władcę. Szczerze-nie chciałam opuszczać tego miejsca ale wiedziałam że muszę spełnić to co obiecałam. Przeszłam do kłusu. Kopyta Szatana obijały się z hałasem o kamienną drogę mieszając się z hałasem wybijanym przez podkowy innych wierzchowców. Byłam już blisko bramy wyjazdowej. Wtedy naprzeciw mnie wyszło 6 rycerzy niepozwalających mi przejechać. Zapytałam z sarkazmem:
-Czy w czymś problem?
-Tak!Nieprzyzwoicie ubrana dziewczyno złaź z konia!Nasz książę chce cię widzieć!
Oniemiałam. Przecież nic nie zrobiłam. Mimo wszystko zeskoczyłam z Szatana. Zachowywał się niespokojnie. Pogłaskałam go po szyi. Kucyk uspokoił się nieco ale dalej był zestresowany. Rycerze popchnęli mnie i skrępowali mi ręce grubą liną. Szatana złapali za uzdę a on zaczął się szarpać. Jeden z nich dźgnął go mieczem w szyję. Ten się przewrócił i stracił przytomność. Zaczęłam głośno krzyczeć i wyrywać się w jego stronę. Po chwili krzyk zmienił się w bolesny szloch. Nagle ktoś za mną krzyknął:
-Co wy robicie głąby?!Nie kazałem wam jej pojmać tylko zaprosić do mnie na zamek. Co zrobiliście temu koniowi?! Puśćcie ją natychmiast!
Rycerze puścili mnie. Wtedy pobiegłam w stronę szatana klękając przy nim. Oddychał ciężko, a powieki zaczęły mu się zamykać, a z oczu spływały małe łezki. 

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz