Nie było źle,było wręcz wspaniale. Schowałam księgę i powiedziałam do Szatana:
-Przeprowadzisz mnie przez miasto?
Konik parsknął radośnie potrząsając łbem do przodu jakby mówił „tak”. Wsiadłam na dość wysokiego konika i ruszyłam do przodu. Byłam już tak blisko bramy wjazdowej,serce waliło mi jak młot. Wjechałam na grzbiecie łaciatego czworonoga do tej osady. Poczułam zapach gotowanych potraw,usłyszałam wesołe krzyki bawiących się dzieci i zobaczyłam tętniące życiem miasteczko. Było tam ślicznie. Na drodze czysto a ludzie zadbani. Widać że mają tu dobrego władcę. Szczerze-nie chciałam opuszczać tego miejsca ale wiedziałam że muszę spełnić to co obiecałam. Przeszłam do kłusu. Kopyta Szatana obijały się z hałasem o kamienną drogę mieszając się z hałasem wybijanym przez podkowy innych wierzchowców. Byłam już blisko bramy wyjazdowej. Wtedy naprzeciw mnie wyszło 6 rycerzy niepozwalających mi przejechać. Zapytałam z sarkazmem:
-Czy w czymś problem?
-Tak!Nieprzyzwoicie ubrana dziewczyno złaź z konia!Nasz książę chce cię widzieć!
Oniemiałam. Przecież nic nie zrobiłam. Mimo wszystko zeskoczyłam z Szatana. Zachowywał się niespokojnie. Pogłaskałam go po szyi. Kucyk uspokoił się nieco ale dalej był zestresowany. Rycerze popchnęli mnie i skrępowali mi ręce grubą liną. Szatana złapali za uzdę a on zaczął się szarpać. Jeden z nich dźgnął go mieczem w szyję. Ten się przewrócił i stracił przytomność. Zaczęłam głośno krzyczeć i wyrywać się w jego stronę. Po chwili krzyk zmienił się w bolesny szloch. Nagle ktoś za mną krzyknął:
-Co wy robicie głąby?!Nie kazałem wam jej pojmać tylko zaprosić do mnie na zamek. Co zrobiliście temu koniowi?! Puśćcie ją natychmiast!
Rycerze puścili mnie. Wtedy pobiegłam w stronę szatana klękając przy nim. Oddychał ciężko, a powieki zaczęły mu się zamykać, a z oczu spływały małe łezki.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz