Muzyka

niedziela, 30 marca 2014

Od Magicy: Spotkanie z Lirą

Szłam sobie spokojnie nad Wodospad Spokoju.Po 5 minutach zasnęła,.Myślałam o Lirze.Czy wszystko u niej ok?Wstałam.Zobaczyłam jelenia.Byłam tak blisko.Wyskoczyłam i... uderzyłam głową o innego wilka.
- Uważaj jak biegniesz!
Podniosłam głowę.Nie mogłam w to uwierzyć!
- Lira?
- Magica?!
Przytuliłyśmy się.
- Jak dobrze Cię widzieć!
-  Ciebie też!
Poszłyśmy do jaskini.Popytałam jak tam u niej.Szkoda, że odeszła, ale cud, że ją znów zobaczyłam!
- Może będziesz częściej "wpadać'?
- Na pewno!
Odprowadziłam ją do połowy drogi.Pogadałyśmy jeszcze godzinkę... i ruszyłam do domu.Co za niespodzianka.

sobota, 29 marca 2014

Od Blade'a: Jak tu dotarłem

Od Blade'a
Była dość późna pora. Szukałem jakiegoś miejsca do przenocowania, bo tułaczka, którą prowadziłem od jakiegoś czasu zaczęła mnie nużyć.
Jednak odpoczynek nie był mi dany, bo z poczułem dość silne uderzenie w głowę. Szczerze powiedziawszy nie miałem pojęcia skąd to coś się wzięło. W każdym razie zemdlałem.
Ocknąłem się w jakimś dziwnym miejscu. Było tu ciepło i wygodnie. Podniosłem lekko pysk do góry i dostrzegłem piękną, białą wilczycę z charakterystycznym wisiorem na szyi , która rozmawiała z jakimś wilkiem. Była bardzo słodka i urocza a zarazem nieco nieśmiała. 
Po chwili dostrzegła mnie i podeszła do mojego posłania.
- Dzień dobry. Jak się czujesz ? - zapytała i ładnie się uśmiechnęła.
- Chyba dobrze... - kręciło mi się co prawdą trochę w głowie ale to nie było chyba zbyt istotne. 
- W takim razie, jeszcze z dzień tutaj poleżysz. Jak byś czegoś potrzebował to mów, chętnie Ci podam. Ewentualnie jakbyś gorzej się poczuł to również mnie informuj.
Z jej wypowiedzi jasno wynikało iż była lekarką.
- Jestem Blade. 
< Kira? >

Od Kiry: Magia

Ta noc była bardzo nieprzyjemna... śniły mi się takie koszmary, że głowa mała. Jakieś magiczne, groźne stwory i zakazana księga, która była naprawdę bardzo niebezpieczna. 
Zerwałam się na równe łapy, gdy jeden z obrzydliwych trolli zaczął mnie gonić. Rozejrzałam się po jaskini. 
Amir tak uroczo spał więc nie chciałam go budzić. Bardzo nie lubię nocy, bo czuję się wtedy tak niepewnie. No ale cóż ...nie miałam co ze sobą zrobić więc postanowiłam się przejść bo okolicy. 
Po chwili dostrzegłam jakiegoś wilka siedzącego na kamieniu. Był odwrócony, a na dodatek było ciemno więc nie wiedziałam nawet czy to basior czy wadera. Zbliżałam się do tej postaci i zapytałam o coś co nurtowało mnie od dłuższego czasu.
- Czy uważasz, że istnieje coś takiego jak magia ?


<Ktoś?>

Od Wenus c.d Złoty kompas

Truchtem biegłam wzdłuż szlaku. Ciężkie tobołki sprawiały że szybko się męczyłam. Samotność również mi doskwierała. W watasze było z kim pogadać. Tu była głucha cisza. Miało to też swoje plusy. Gdyby ktoś mnie śledził zaraz bym go usłyszała. Na szczęście słyszałam tylko ziemię kruszącą się pod ciężarem moich łap. Brak jakichkolwiek dźwięków sprawiał że lękałam się choćby małego ruchu lub najcichszego głosu. Byłam cały czas w gotowości bojowej. Misja powierzona mi była bardzo ważna. Świadczyło to o tym jak wielkie zaufanie muszą mieć do mnie jednorożce. Żałuję że nie zabrałam ze sobą nikogo. Było dopiero południe a już byłam zmęczona. Magia na pewno by coś zdziałała lecz wykonując każde zaklęcie trzeba się liczyć z ceną jaką trzeba z nie zapłacić. Pomyślałam że przydałby mi się...koń...albo kucyk...tak kucyk! Kucyki mają bardzo silne grzbiety i są wytrzymałe. Najbliższe stado powinno znajdować się jakieś 5 kilometrów z tond. Bagaże były dość duże ale mogłabym je ukryć dobrze w jakiejś jamce. Teraz zajęłam się szukaniem małej nory lub dziury w ziemi. Niestety nie miałam szczęścia. Musiałam wszystko dźwigać. Cały czas utrzymywałam stałe tempo. Najbardziej lękałam się ludzi którzy wiosną przychodzą tu na polowania. Mają łuki i włócznie którymi z łatwością przeszyliby moje ciało. Taka odległość to nie lada wyzwanie. Mimo że posiadałam skrzydła nie mogłam ich ujawnić. Ktoś mógłby zacząć węszyć i byłby niepotrzebny problem. Słońce już chyliło się ku zachodowi gdy dotarłam do Rzecznej Polany gdzie od pokoleń mieszkało Stado Północne. Były to małe i bardzo kudłate koniki o niezwykłej wytrzymałości i wytrwałości na niesprzyjające warunki klimatyczne. Niestety nie umiały porozumiewać się z wilkami ale były bardzo wierne i lojalne. Właściciel konia i sam właściciel mogą żyć w niewiarygodnej harmonii. Stałam na wzgórzu. Północny wiatr wiał w moją stronę więc konie nie mogły mnie wyczuć. Trzeba przyznać że ten wiaterek był zimno choć bardzo przyjemny. Zrzuciłam toboły na wzgórze,wzięłam linę do pyska i pognałam w stronę wysokiej trawy. Dość szybkim krokiem szłam w stronę wysokich traw. Zeszłam do poziomu i zaczęłam się czołgać. Jeden fałszywy ruch a całe stado ucieknie w mgnieniu oka. Te kuce były wyjątkowo czujne. Niekiedy błędy młodych kuców były sprzyjające dla łowcy. I tym razem jeden z kucyków popełnił błąd który zapamięta do końca życia za który zapłacił własną wolnością. Odłączył się od grupy by dobrać się do soczystych listków. Kiedy tak skubał nie spodziewając się niczego skoczyłam na jego szyję wiążąc szybko węzeł i zaciskając sznur w paszczy. Wierzchowiec rwał się niczym szatan. Mimo małego wzrostu był silny jak nie jeden bojowy rumak. Nie spoglądałam w jego oczy. Gdybym patrzyła uznałby mnie za drapieżnika który chce go skrzywdzić. Po pół godzinie kuc dał za wygraną i pogodził się ze swoim losem. Ze mną nie będzie mu tak źle. Wierzchowiec który dał się złapać był dość rzadkiej maści. Zwykle kuce te nie charakteryzowały się takim umaszczeniem. Był to ogier maści ciemno-kasztanowatej tobiano. Miał może około półtora roku. Był troszkę wyższy od pozostałych. Może jakiś mieszaniec. Wyglądał tak:
Mocno trzymałam linę w pysku gdyby chciał się wyrywać. Szybko wykonałam prowizoryczną uzdę. Lina była mocna ale zrobiona z doskonałego i miękkiego materiału więc kuc nie był narażony na niewygodę. Postanowiłam nadać mu jakieś imię. Nazwałam go...Szatan! Idealne imię. Na informacje o swoim imieniu kucyk zarżał cicho jakby imię jak najbardziej mu odpowiadało. Wiedziałam że się zaprzyjaźnimy. Nie miałam zamiaru go więzić. Po prostu potrzebna mi była pomoc. Ze starego koca zrobiłam mu tymczasową derkę pod mój bagaż. Objęłam pasem ciało kuca i zacisnęłam mocno ale nie za mocno by Szatan nie był skrępowany. Na początku trochę przeszkadzało mu że musi nieść ciężki towar ale z czasem przyzwyczaił się. Zaczęło się ściemniać więc postanowiłam gdzieś przenocować. Podróżowanie nocą to głupota. Wróciłam na szlak którym zmierzałam mając już ze sobą małego pomocnika. Jeden koniec liny przywiązałam do uprzęży a drugi uwiązałam wkoło swojego brzucha. Kucyk stał się w pełni posłuszny ale wolałam zachować ostrożność. Znalazłam kępę krzaków z której byłoby niezłe schronienie. Tam też rozsiodłałam kuca is przywiązałam go do drzewa. Sama zaś rozpaliłam ogień i próbowałam coś przyrządzić ciepłego do jedzenia. Szatan skubał sobie trawę lecz po chwili zgiął kolana i położył się blisko ognia. Poruszał nozdrzami czując nieznany mu dotąd zapach gotowanej potrawy. Koń też zasługiwał na smakołyk. Pogrzebałam trochę w torbie i znalazłam tam pudełeczko pysznych czekoladowo-bakaliowych ciasteczek autorstwa Magicy. Wyciągnęłam jedno i podałam kucykowi. Powąchał przysmak i zaraz go zjadł. Ciastka Magicy były przepyszne. Żadne stworzenie nie mogło im się oprzeć. Szatan ułożył się wygodnie i zasnął. Ja tymczasem zjadłam gorący posiłek i rozłożyłam sobie posłanie. Ciepły koc oraz złożona w kostkę chusta były dość wygodne. Przykryłam Szatana zapasowym kocem i sama ułożyłam się do snu. Nie musiałam pełnić warty. Szatan ma doskonały słuch i jakby coś się działo to mnie obudzi. Szybko usnęłam śniąc o dalszych przygodach i niebezpieczeństwach jakie mnie jeszcze czekają.

C.D.N

wtorek, 25 marca 2014

Od Charlotte c.d Dziwna historia

Łza pociekła po moim policzku.
- To nie możliwe. Nie możliwe- powtarzałam przeglądając album.
- Co jest niemożliwe?
- To najcenniejsza rzesz jaka była w mojej rodzinnej watasze. Miała ją dostać moja siostra. Jak to możliwe? Moja rodzina była za tym by jedna z nas dostała to a druga tę kokardę- wskazałam na moją szyje.
- Hmm... może dowiesz się co się stało gdy to przeczytasz.
- Wiem jedno. Na pewno to teraz mój album.
- Album co jest w środku?- dopytywała alpha- widzę tylko puste kartki.
- Ja widzę wszystko co jest w środku. Dlatego wiem że to mój zeszyt. Są w nim różne zdjęcia i wpisy moich przodków.
Poszłyśmy do jaskini a ja schowałam zeszyt do skrytki.


C.D.N

Od Liry: Odejście

Pewnego dnia zauważyłam Magicę.Była bardzo wesoła.Nie chciałam psuć jej tego humoru, ale muszę to zrobić.Kiedy Fenrir odszedł powiedziałam:
- Magica, muszę Ci coś powiedzieć...
- Mów śmiało- powiedziała z uśmiechem
- Ja... ja muszę odejść
Jej uśmiech zniknął. 
- Ale dlaczego?
- Moja mama jest chora i muszę się nią zaopiekować....
- Rozumiem.Skoro tak musi być... to idź. Ale zawszę będę Cię pamiętać jako przyjaciółkę- lekko się uśmiechnęła.
- Żegnaj...
- Żegnaj.Powodzenia.
Kiedy odeszłam dalej poczułem dziwne uczucie.To był ból. Ból, który
pozostaje na zawsze.

poniedziałek, 24 marca 2014

Odejścia

Odeszli Jade i Woody.



Wygnanie

Alegra zostaje wygnana, ponieważ od chwili dołączenia nie napisała żadnego opowiadania i nie usprawiedliwiała się.



Wygnani

Tu znajdują się wilki, które były nieaktywne od czasu swego dołączenia.




















imię: Alegra
data wygnania: 24.03.2014
powód: brak jakiejkolwiek aktywności

Od Magicy c.d Dziwna historia

Dziwne.To tylko kokarda.Ale mniejsza.Nie czas na to.Poszłyśmy do Lasu Niespodzianek.
- Charlotte, musisz tego bardzo chcieć.
Po 2 minutach ukazał nam się zeszyt.Tytuł to:
 Specjalnie dla Charlotte
       Od rodziców
- Widać, że rodzice Ci to zostawili.Otwórz.
Gdy otworzyła kartki były puste.Nic z tego nie rozumiałam.
- Nic nie widzę!
Charlotte jednak uważała inaczej.

<Charlotte?>

wtorek, 18 marca 2014

Od Kiry c.d Ktoś

Amir miał rację. Wszystko zdało się na nic. Może powinnam już sobie odpuścić ? Tak, chyba tak... prawdę mogę poznać zarówno dobrze jutro jak i za rok albo nigdy, więc chyba nie będę szukała dziury w całym. Życie biegnie dalej i trzeba z tego korzystać.
- Miałeś rację..
- Wiem, wiem ale trochę sportu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. - powiedział wesoło
Zaśmialiśmy się, a ja zdałam sobie sprawę, że ostatnio spędzam z tym basiorem dużo czasu.Lubiłam go, naprawdę...
- To co wracamy ? 
- Wydaje mi się, że na dziś starczy nam wrażeń. 
- W pełni się z Tobą zgadzam... A jutro może się gdzieś przejdziemy ? -zapytałam speszona bo w sumie dobrze się w jego obecności.
- A jutro, to się zobaczy. - powiedział ale przez jego oczy przebiegł blask. 
- No, tak - udałam, że nic nie zauważyłam - W naszej watasze jest tyle pięknych wader...
Westchnęłam.


< Amir ? :3 >

poniedziałek, 17 marca 2014

Od Amira c.d Ktoś

Ją chyba opętało, jest jakaś nienormalna czy co ? 
To przecież niebezpieczne.
- Kira ! KIRA! Poczekaj. - Krzyknąłem. - To może być niebezpieczne.
Oczywiście do niej NIC ale to nic nie dociera. Jest uparta jak osioł... 
Nie miałem innego wyjścia jak ruszyć za nią. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało.
Po chwili dogoniłem ją i nie zastaliśmy tam nic podejrzanego, tylko pęknięte drzewo. 
- I co było tak pędzić ? - zapytałem zdyszany.


< Kiruś ? >

Od Charlotte c.d Dziwna historia

-Nie wiem. Centaur mówił o zeszycie. Może pójdziemy gdzieś skąd widać ludzi? Chociaż to niebezpieczne. Może od razu do lasu.
- Nie wiem. Czemu zeszyt? Czemu?
- Skąd mam wiedzieć?
Magica myślała chwile.
- Czemu właściwie nie umiesz czarować?
- To smutna historia- westchnęłam- miałam przyjaciela. Wtedy często czarowałam. Dla zabawy. Pewnego dnia czułam się źle. On pocieszał mnie w opuszczonej jaskini. Nagle ktoś żucił kamień w moją głowę. Zemdlałam. Gdy się ocknęam on leżał ze strzałami w boku. Umarł na moich oczach. W tedy uciekłam i utraciłam moc.
- Och, tak mi przykro. Naprawdę nie umiesz czarować?- pokręciłam głową.
- Patrz- próbowałam podnieść kamień. On powoli, bardzo powoli, się podniusł!
- Ja nic nie robię!- przysięgała alpha. Ja nie słuchałam. Skupiłam się rozwiązałam kokardę.
- Nikt poza mną nie może ściągnąć mi kokardy- wyszeptałam i spojrzałam ze ze zdziwieniem na Magice.

Magica?

niedziela, 16 marca 2014

Od Magicy c.d Jak się tu znalazłem

Hitachi nie ma za bardzo szczęścia.
- Wybacz...Chyba pech mnie prześladuje...
- Nic nie szkodzi.
- Jestem do niczego...Wpadałem na Ciebie...Na Alphę!
Poleciałam w górę.
- Łap mnie!- krzyknęłam
Miałam nadzieję, że to go rozweseli.Na moje zaskoczenie zgodził się.Lataliśmy w te i we wte.Nagle zobaczyłam Saphirę.
-Cześć Saphira!
- Cześć.Kto to jest?
- Hitachi.
- Cześć.
- Co tu robisz?- zapytałam

<Saphira?>

Od Magicy c.d Dziwna historia

To co powiedziała Charlotte trochę mnie zdziwiło.
-  Hmmmmm.Mogę iść z tobą.Ale nie wiem za bardzo jaki Ci pomóc.
Wadera spuściła głowę.
- Ale pójdziesz ze mną?
- Tak.
Skoczyła na mnie jak szalona.
- Spokojnie, spokojnie!
- Wybacz...
To gdzie proponujesz iść najpierw?

<Charlotte?>

niedziela, 2 marca 2014

Od Hitachiego c.d Jak się tu znalazłem

-Przepraszam.Nie wiedziałem że nie lubisz wody.
-Lubię ale jest teraz bardzo ciepło a ty mnie ochlapałeś lodowatą wodą!Mogłam dostać szoku termicznego!
-Wybacz.Czasami mam nagły przypływ głupoty i wtedy nie myślę racjonalnie.Tak to jest z osobami nadmiernie inteligentnymi.Myślałem że to będzie zabawa.Masz rację.Mogłem zrobić ci krzywdę.-spuściłem łeb i wyszłem z wody.Straciłem ochotę na cokolwiek.Ze wstydu chciałem zapaść się pod ziemię.Nie był to głupi pomysł.Byłem wilkiem natury i mogłem robić praktycznie wszystko.Pomyślałem o moim celu i natychmiast na środku lasu pękła szczelina do której wleciałem. Zamkła się.Magica pewnie była przerażona.Znalazłem się w podziemnej jaskini.Zapaliłem pochodnie i położyłem się na legowisku z siana.Pewnie każdy basior powiedziałby mi teraz że jestem baba.Nie mogłem znieść faktu że w pierwszym dniu naraziłem się alfie która mi się spodobała.Po chwili usnąłem.Byłem zmęczony tym wszystkim.Po kilku godzinach obudziłem się.Otworzyłem szczelinę i zobaczyłem jak słońce wstaje zza widnokręgu.Postanowiłem przeprosić Magicę.Zasługiwała na to.Najpierw ją ochlapałem wodą narażając na szok termiczny a później wlazłem do szczeliny w ziemi narażając ją na zawał.Poleciałem do Magicznego Lasu.Słyszałem że rosną tam mówiące ludzkim głosem magiczne róże.Przeszukałem cały las wzdłuż i w szerz.Niestety,ani śladu po magicznych różach.Zmęczony położyłem się na środku polany.Gdy tak leżałem usłyszałem czyjś szloch.Po cichu ruszyłem za głosem płaczu.Dźwięk stawał się coraz głośniejszy i rozpaczliwszy.Mój krok stawał się szybszy.W końcu przybrał formę biegu.Biegłem i biegłem nie patrząc gdzie.Nagle drogę zamazała mi mgła.Mogłem już polegać tylko na moim słuchu.Szłem po omacku i wkrótce mgła ustąpiła i zobaczyłem ją:

Była to córka króla centaurów.Co ona robiła w tej części lasu.Było to miejsce do którego centaury nie powinny chodzić.Pełno tu kłusowników.Pewnie o tym wiedziała.Nagle podeszła do mnie i zapytała:
-Wiesz jak się z tąd wydostać?
-Yyy...tak.Przynajmniej tak myślę.Co tu robisz?Nie powinnaś tu być.
-Wiem.Zgubiłam się.Pomożesz mi?
-Jasne.Nie mógłbym cię tu zostawić.Chodź.Nie mamy wiele czasu.Złap się moich rogów.Mgła jest gęsta.Nie możemy się zgubić.
-A nie będzie cię to boleć?
-Nie,nie będzie.
Delikatnie złapała się moich rogów.Ruszyliśmy.Powoli ale rozważnie przemierzaliśmy kolejne metry.Niebawem mgła znikła.Wreszcie byliśmy na znanych nam terenach.Niestety mała nie wiedziała gdzie jest.Była jeszcze młoda.Pewnie ojciec nie pokazał jej wszystkiego.Przyłożyłem noc do ziemi i zaraz znalazłem trop.Poszli na wschód.Puściliśmy się biegiem.Zapytałem:
-A jak masz na imię?
-Yyy...powiem ci jak ty nikomu nie powiesz.
-Dobrze.
-Rumor co po angielsku znaczy...plotka.
-Ale dlaczego nazwali cię "Plotka"?
-Kiedyś jak byłam mała puściłam w stadzie plotkę dotyczącą władzy mojego taty.Przez to miał problemy i teraz za karę mam takie imię.
-A jakie było twoje poprzednie imię?
-Lightning.
-Oba imiona są ładne.Lightning to po angielsku błyskawica.
-Teraz praktycznie nikt się ze mną nie zadaje.Dlatego odłączyłam się od grupy.Miałam dość ciągłych szyderstw.Nie wiedziałam że będzie tak strasznie.Oni na pewno cieszą się że mnie nie ma.
-Na pewno nie.Twoi rodzice pewnie umierają ze strachu.Tęsknią za tobą.
-Może i racja.Teraz chcę wrócić.
Przyspieszyliśmy.Niebawem zauważyłem biegnące w naszą stronę stado centaurów.Powiedziałem.
-Wróć do stada a ja zmykam.
-Nie idziesz ze mną?
-Nie.Mam swoje sprawy ale miło mi było cię poznać.Był to dla mnie zaszczyt księżniczko.
Szybko wzleciałem w górę i zniknąłem w chmurach.Dalej patrzyłem w dół.Przez moją nieuwagę znów na kogoś wpadłem.Na szczęście ja i wilk z którym się zderzyłem spadliśmy na chmurę.Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem Magicę...


<Magica?>

Od Wenus c.d Złoty kompas

Weszłam do jaskini i nagle wszystkie moje kwiaty zaczęły puszczać pąki.Niebawem zapaliłam pochodnie i zobaczyłam ją:

Przez chwilę panowała cisza.W końcu klacz zapytała:
-Czy ty jesteś Wenus?
-Tak a o co chodzi?
-Przysyła mnie Cravlight.Kazał ci przekazać że mimo iż masz Złoty Kompas nie jesteś niezniszczalna.Mówił że musisz wyruszyć w podróż by odnaleźć Magiczny Nóż.Kompas sam ci się ukazał lecz z Nożem nie będzie tak łatwo.Musisz wyjechać do Azji w Himalaje.Tam,na samym szczycie Czarnej Góry znajduje się Nóż lecz niestety nie będziesz mogła używać magii ani skrzydeł podczas tej podróży.
-Dlaczego?
-Dlatego że Nóż ma specyficzną magię i gdybyś użyła swojej magii automatycznie magia Noża cię zabije a latać też nie możesz bo góra jest otoczona barierą i jeśli chcesz wejść na jej szczyt musisz iść pieszo.
-A kiedy mam wyruszyć?
-Podczas pełni księżyca musisz wyruszyć.Pakuj się jak najszybciej.Pamiętaj!Przygotuj się!
Wtedy klacz zniknęła w mroku.Ja byłam zmęczona więc położyłam się spać.Rano wstałam i zaczęłam się pakować.Poszłam do Magicy powiedzieć jej o moim zamiarze chwilowego wyjazdu.Zgodziła się bym wyruszyła.Pożegnałam się i szybko poszłam do mojej jaskini.Ostatnie pakowanie.Zaczarowałam jaskinię by nikt do niej nie wchodził podczas mojej nieobecności.
Nadeszła noc.Spojrzałam jeszcze raz na tereny mojego domu i wyruszyłam.


C.D.N

sobota, 1 marca 2014

Od Kiry c.d Ktoś

Mam wrażenie, że chociaż komuś na mnie zależy. To takie miłe gdy ktoś się o Ciebie troszczy i nie musisz robić wszystkiego sam. 

- Oh, ależ oczywiście. Takiemu jakże dostojnemu paniczowi, nie kulturalne byłoby odmówienie. - powiedziałam tym samym tonem co on i obydwoje zaczęliśmy się śmiać. Po chwili ruszyliśmy na przechadzkę w głąb lasu. Ni stąd ni zowąd usłyszałam huk, naprawdę głośny huk. I poderwałam się, nie wiedziałam co zrobić iść czy też nie. A co jeśli to ci, którzy zabili mojego brata ? Muszę ich dopaść. A nawet jeśli nie to ktoś może potrzebować pomocy,a moim obowiązkiem jest jej udzielenie.
Po chwili namysłu ruszyłam jak opętana w kierunku, z którego dobiegał hałas.


<Amir?>